poniedziałek, 14 maja 2012

Never Let You Go - Rozdział I


    Ulice Londynu błyszczały w czerwcowym słońcu.  Rachel szła, a raczej starała się iść, szybkim krokiem.  
- Po co, po co zakładałam te cholerne buty!?- zastanawiała się na okrągło.  Ale było warto. Wyjątkowo dobrze płatna posada w „Starbucks Coffee” . Wyjątkowo dobrze płatna jak  na  studentkę.  Rachel szła dalej próbując odnaleźć się w tym ogromnym mieście. Nowe, miętowe baleriny zaczynały obcierać stopy, a 19-latka nadal nie wiedziała gdzie jest. Skręciła w prawo i weszła do parku.  W pewnym momencie nie wytrzymała i usiadła na pobliskiej ławce. Ściągnęła buty i cisnęła nimi jak najdalej. Po chwili zrozumiała, że to było głupie i pobiegła do miejsca, gdzie powinny być. Ale…nie znalazła ich. Zdenerwowana wróciła na ławkę, a tam czekał na nią całkiem przystojny chłopak. Włosy opadały mu lekko na czoło, a na twarzy gościł uroczy uśmiech. W rękach trzymał jej baleriny.
- Tego szukasz?- zapytał miło.
- Tak, dzięki- sięgnęła po nie ręką. Nieśmiale usiadła obok i włożyła buty na stopy. Kątem oka spojrzała na nieznajomego przystojniaka, który przyglądał jej się uważnie.
-Naprawdę mnie nie poznajesz?
- A czemu miałabym Cię poznawać? Widzę Cię pierwszy raz w życiu.
-Nie, tak zapytałem. Co powiesz na małą kawę? – na jego twarzy znowu pojawił się ten nieziemski uśmiech. Rachel nie potrafiła odmówić.   Poszli do malutkiej i bardzo przytulnej kawiarenki. Usiedli w głębi, tak że nikt nie mógł ich dostrzec. Rozmawiali długo i dogłębnie. O wszystkim.  O dzieciństwie, rodzinie, marzeniach, związkach. Nagle w kieszeni spodni Pana Uroczego zadzwonił telefon.
- Tak, jestem w mieście. Jestem zajęty. Nie, nie mogę teraz. Nie obchodzi mnie, że to pilne. Proszę cię. Dobra, będę za 20 minut.- skończył. – Wybacz, ale muszę lecieć.  Na pewno jeszcze kiedyś się spotkamy. Pa.
- Ale zaczekaj! Nawet nie wiem jak masz na imię!
- Mów mi James.
Rachel siedziała wpatrując się w dopiero co zamknięte drzwi. Nie wierzyła, w to co się stało. Smutna zabrała swoje rzeczy i wyszła na lśniącą w blasku słońca aleję. Nie patrzyła gdzie idzie, bo przed oczami nadal miała Jamesa.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz